Nasz najszczęśliwszy dzień..
Dzień przed ślubem poszłam spać o godzinie drugiej w nocy.Oczywiście postawiłam na parapet moje czólenka by weszło w nie szczęścieFryzjera miałam na 8,30. Wstałam więc o godzinie 7.45 wykąpałam się , umyłam zęby, pomyślałam : Tak to dziś jest Twój najpiękniejszy dzień.
u fryzjera czekała już na mnie moja fotograf.
No i zaczeło się.. Dziewczyny umyły mi głowę, jedak sama zajęłam sie rozczesywaniem moich jakże strasznych włosów, później suszenie i układanie.. i nagle przypomniało mi się,że nie wzięłam kwiatka do włosów no to szybko zadzwoniłam po brata i przywióżł w między czasie przyszła moja świadkowa , moja mama i one zasiadły na fotele by robić się na bóstwo
Zero stresu w ogóle sie nie stresowałam, jedyne czego zapomniałam to wyciągnąc gumę na czas zdjęc o co jestem mega wściekła na siebie.! w pewnym momencie siedzenia na fotelu naszła mnie ochota na.... KEBABA ale nie było czasu by cokolwiek zjeść
fryzura wyszła idealnie , Pojechałam więc do kosmetyczki.. Moja kosmetyczka równiez była zdziwiona tym,że ja się wcale nie stresuję.!!
Umalowała mnie jeszcze śliczniej niż na próbnym i pojechałam wpiąc welon. który odpadł gdy przyjechałam do domu.. i niestety tak odpadał wciąż póżniej. Na szczęście w kościele ładnie się trzymał
Przyjechałam do domu i zaczełam mysleć od czego zacząc w końcu jeszcze tyle czasu
No i zaczeły mnie ubierać,, Okazało się,że suknia ze mnie zjeżdza.! zapinały mnie 3 razy i za trzecim juz musiało tak zostać.. Zawze mierzyłam suknie jak byłam najedzona i to był błąd bo w dniu ślubu nie zdąrzyłam nic zjeść i brzuch mi wklęsł..
ale dałam radę były wygłupy z suknia ze świadkową Oczywiscie miałam coś niebieskiego, grosik w bucie i pożyczona zawieszkę ok koleżanki w staniku)przyjechał kamerzysta no i zaczeło się.. Goście powoli się gromadzili w domu.. \dowiedziałam się ,że mój Narzeczony przyjechał no i co? no i ide po niego
wyszłam wszyscy mówili mi tylko,że ładnie wyglądam,że cudownie i zaczynali płakac.. DO dawida szłam powoli jak mnie zobaczył to miał łzy w oczach.. Tak o tym marzyłam.! marzyłam by mój przyszły mąż wzruszył się na mój widok.. i marzenie sie spełniło..Dawid wyglądał cudownie w ciemnym garniturze i muszce..<3
Weszliśmy do domu ..mój wujek ładnie przywitał gości i powiedział nam ładna przemowę.. poprosiliśmy o błogosławieństwo rodziców i wtedy zaczełam płakac.. tak bardzo sie wzruszyłam,, tak bardzo byłam szczęśliwa..Po błogosławieństwie rzyszła kolej na podziękowanie dla rodziców.. Zrobiliśmy je w domu ,poniewaz to taka chwila dla nas i naszych rodziców,,nie chcieliśmy robić na sali, na pokaz.. i na podziękowaniu całkiem się rozkleiłam..Tak bardzo ich kocham..
wyjeżdzamy do kościoła i pierwsza brama pod domem, kolejna za kilka metrów ale udało nam sie dojechac na czas przed kościołem zdjęcia z rodzicami i swiadkami i chrzestnymi i wychodzi po nas ksiądz..
całą drogę do ołtarza usmiechaliśmy się w końcu to był nasz szczęśliwy dzień..nasza chwila..( szczerze to nie dało się nie uśmiechać, skoro chłopiec który miał nieśc nam obrączki zamiast iść przed nami to wziął poduszkę pod pachę i pobiegł do ołtarza;p)
podczas przysięgi patrzyliśmy sobie w oczy i ślubowaliśmy miłość wierność i uczciwość małżeńską.. a póżniej? później obsypali nas kilogramami ryżu i grosików
i pojechaliśmy na salę...